web-004ao. Józef Gwóźdź SVD

Jestem misjonarzem Słowa Bożego (Societas Verbi Divini – SVD). W Polsce moje Zgromadzenie znane jest jako Misjonarze Werbiści. Od roku 2000 przemierzam i staram się na różny sposób ewangelizować tereny misyjne Ameryki Środkowej.

Słowa: Powierz Panu swą drogę, zaufaj Mu, a On sam będzie działał (Ps 37,5) wybrałem jako motto swojego powołania kapłańskiego i misyjnego. A Pan prowadzi mnie stale w miejsca niezwykłe i zaskakujące.

Myśl o pracy misyjnej żyła w moim sercu od dzieciństwa. Choć nie od razu dopuszczałem ją do głosu.  To w mojej maleńkiej Jagielle Małej na Podkarpaciu wszystko się zaczęło. Rodziły się marzenia, zapadały decyzje, dokonywały się wybory. Tam właśnie szukał mnie Pan Bóg. A kiedy wreszcie na dobre powierzyłem Panu swą drogę, przyszło mi żyć w światach skrajnie różnych. Najpierw uczyłem się języka hiszpańskiego w ogromnej metropolii, jaką jest miasto Meksyk, by nagle, niemal z dnia na dzień, trafić do odległych nikaraguańskich wioseczek rozciągniętych wzdłuż Rio San Juan, a później do miasteczka Palacaguina, które położone jest blisko granicy z Hondurasem. Był to piękny czas.

Po ośmiu latach pracy misyjnej Pan Bóg pozwolił mi pojechać do Rzymu, gdzie studiowałem duchowość na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim. Z tego pięknego europejskiego miasta poleciałem znowu do Ameryki Środkowej. Tym razem do Panamy, a dokładnie do stolicy tego kraju. Miałem w głowie i w sercu wiele różnych planów, dotyczących mojej przyszłości oraz pracy związanej bezpośrednio z moimi studiami.

Pan Bóg jest jednak nieprzewidywalny i ciągle zaskakuje swoim działaniem poprzez ludzi, których do nas posyła. Nieoczekiwanie jeden z tutejszych biskupów zwrócił się do przełożonych mojego zgromadzenia z prośbą o pomoc na misji, która została bez kapłana. Poczułem, że kolejny raz Pan Bóg wzywa mnie w nowe, nieznane miejsce. Postanowiłem pomóc.

Ponownie znalazłem się w miejscu bardzo oddalonym od wielkomiejskiego gwaru. Był to archipelag Bocas del Toro na Morzu Karaibskim. Po raz pierwszy w życiu zacząłem przemierzać misyjne szlaki łodzią. Parafia katedralna, której zostałem proboszczem, położona była na 51 różnej wielkości wyspach, zaś 70% jej mieszkańców stanowili jeszcze nieochrzczeni Indianie Ngobe Buglé. Obok bogatego, turystycznego i gwarnego centrum pełnego różnego rodzaju hoteli i restauracji, które znajdowało się na Isla Colon, funkcjonował tam zupełnie skrajnie odmienny, ubogi, ale piękny świat. Spotkałem tam wspaniałych ludzi, wśród których bardzo dobrze się czułem i zarazem owocnie rozwijała się misyjna praca. Później trochę wszystko się pozmieniało. W 2017 roku, naprawiając dach, spadłem z drabiny. Złamałem wtedy obie ręce i uszkodziłem kręgosłup na tyle poważnie, że potrzebna była operacja. Wróciłem do Polski, aby się leczyć.

Po operacji i rocznej rehabilitacji rozpocząłem studia doktoranckie z teologii duchowości na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Dzięki Bożej pomocy ukończyłem je 21 października 2021 roku, kiedy to obroniłem moją pracę doktorską, której tytuł brzmi: „Biskup Jorge Novak SVD, kontemplatyk w działaniu. Tożsamość i duchowość kapłańska w praktyce duszpasterskiej i misyjnej”. Rozpoczyna się kolejny etap mojego życia. Wracam na misje do Panamy. Ufam, że tak samo jak dotąd, Pan Bóg będzie mnie prowadził.

Kolejna zmiana w moim życiu. Po kilku miesiącach intensywnej pracy misyjnej w Panamie, stan mojego zdrowia zmusił mnie do powrotu do Polski. Kilka miesięcy trwało moje leczenie i rehabilitacja, a jednocześnie znajdowałem również czas na pracę z imigrantami z Ukrainy. Dzisiaj widzę, że było to swego rodzaju przygotowanie do nowej drogi, na którą wezwał mnie Pan. Pod koniec listopada wyjechałem na Ukrainę, a 1 grudnia 2022 roku zostałem proboszczem parafii w Nowej Uszycy w obwodzie chmielnickim. Trwa wojna. Rozpoczęła się zima, brakuje energii elektrycznej, ale nie brakuje dobrych, ofiarnych ludzi o sercach pełnych wiary w Boga. Dla nich warto tutaj być, pracować, modlić się.

Wszystkie te, tak skrajnie różne od siebie miejsca, przez które wiodą moje misyjne drogi, nieustannie powierzam Panu Bogu. I chociaż bywają one bardzo odmienne, łączy je właśnie to jedno – obecność Boga. To Ten, któremu powierzyłem swą drogę, stale przychodzi… prowadzi… działa…