Wólka Pełkińska 4-6 marca 2018 r.
Ponieważ wzmoże się nieprawość, ostygnie miłość wielu. (Mt 24, 12)
Zostałem zaproszony przez dwóch duszpasterzy do wygłoszenia rekolekcji wielkopostnych w parafiach, w których posługują. Każdy z nich poprosił mnie o bezpośrednie przygotowanie wiernych do głębokiego i owocnego przeżycia Świąt Wielkanocnych, które powinny zostać poprzedzone dobrze przeżytym sakramentem spowiedzi.
Kiedy przeczytałem orędzie papieża Franciszka na tegoroczny Wielki Post, od razu podjąłem decyzję, że będzie ono najlepszym programem i oparciem dla mnie na te rekolekcyjne dni. Kierując do nas to orędzie, Ojciec Święty pragnie pomóc nam w przeżywaniu z radością i w prawdzie tego czasu łaski. Z wdzięcznością przyjmujemy okazaną nam pomoc i wierzymy, że poprzez jego nauczanie i posługę wszyscy będziemy mogli dobrze przygotować się do Paschy. Tak więc zarówno hasło rekolekcji, jak i kolejne dni naszych rozważań oparte będą na tym orędziu.
Rekolekcje – to ćwiczenia duchowe. Powinny one polegać przede wszystkim na konkretnej pracy rekolektantów pod kierownictwem prowadzącego. Jak każde ćwiczenie, tak i ćwiczenie duchowe polega na wypełnianiu konkretnych zadań lub powtarzaniu określonych czynności.
Chciałbym zaprosić uczestników do zaangażowania się w te rekolekcje nie tylko podczas nauk i celebracji w kościele, ale również na krótkie osobiste wykonanie dwóch niewielkich ćwiczeń duchowych po ich zakończeniu.
Słowo Boże jest żywą siłą, zdolną do wzbudzenia nawrócenia ludzkiego serca i do ponownego ukierunkowania człowieka ku Bogu. Do tego potrzebny jest czas. Takim konkretnym ćwiczeniem będzie codzienna medytacja, która powinna trwać minimum 15 minut. W ramach medytacji należy przeczytać Ewangelię z dnia oraz komentarz, który podczas rekolekcji będę zamieszczał na stronie misjapanama.pl
Mają być ćwiczenia, dlatego chciałbym zaproponować drugi ważny i bardzo osobisty moment tych rekolekcji. Będzie nim trwanie przy sercu Boga. Miłość to bycie obok. Aby ona nie ostygła, aby dookoła nas nie wzmagała się nieprawość, potrzeba zadbać o swoją relację z Bogiem. Po prostu z Nim być i wreszcie posłuchać sercem tego, co On ma do powiedzenia. Nie mówić Mu stale jedynie o tym, czego ty potrzebujesz. Kiedy człowiek kocha drugą osobę, chce blisko niej być, jest w nią wpatrzony i zasłuchany. Każdego dnia rekolekcji po wieczornej Eucharystii aż do godziny 21.00 będzie wystawiony Najświętszy Sakrament. Będziesz mógł się z Nim spotkać. Pobyć razem z Tym, który tak bardzo cię ukochał. Przyjdź. Bez zegarka. 😊Zapraszam!
Dzień 1-Świątynia
Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus przybył do Jerozolimy. W świątyni zastał siedzących za stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie. Wówczas, sporządziwszy sobie bicz ze sznurów, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: «Zabierzcie to stąd i z domu mego Ojca nie róbcie targowiska!» Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że napisano: «Gorliwość o dom Twój pochłonie Mnie». J 2 13-16
Jezus robi dzisiaj „skandal” w świątyni. Powodem jest nieprawość. Wyrzuca ją na zewnątrz, rozrzuca, demoluje.
Gdzie znajduje się Boża przestrzeń w twoim życiu?
Również i twoje ciało jest świątynią Boga. Twoje serce. Zajrzyj do środka. Co i jak jest tam poustawiane? Co jest wyeksponowane? Czy jest tam kochający ciebie Jezus? Czy to ty sam stoisz w centrum? Kochasz Go? Spotykacie się tam razem? A może w sercu toczy się jakiś targ? Może czymś tam handlujesz? Zobacz, co jest tak naprawdę dla ciebie najważniejsze?
Przyjrzyj się dobrze. Może pojawia się tam chęć zysku, czyli jedynie jakieś twoje interesowne przebywanie. Handel polega na wymianie, coś za coś. Ja Ci, Panie Boże, dam to, a Ty mi daj w zamian coś innego. Takie wyliczanie w Bożej przestrzeni doprowadza Jezusa do… furii. Jak nigdy. Tymi twoimi rozsypanymi monetami mogą być dzisiaj różne rzeczy: twój dokładnie wydzielony dla Boga czas i oddana Mu zaledwie jakaś niewielka przestrzeń, wyeksponowane żądania i wszystko to, co powinno być twoją ofiarą, a stało się zwyczajnym przedmiotem handlu.
Czym jest dla ciebie ofiara? Co jesteś gotów Bogu ofiarować?
Być może Jezus z dzisiejszej Ewangelii porozrzuca ci niektóre ładnie ułożone sprawy. Może już się do nich przyzwyczaiłeś i wydaje ci się, że wszystko jest dobrze. A może jakieś twoje zachowania czy rytuały już tak się utrwaliły, że wydaje ci się to wszystko normalne, już cię nie drażni. Nawet święte przestrzenie twojego życia mogą po cichu zamienić się w „targowisko”.
Jezus dzisiaj wchodzi do świątyni. Przychodzi do ciebie. Pozwól Mu wejść do swojego serca. Zobaczyć, co ono naprawdę kryje. Jest w nim miejsce na handel… na takie małostkowe kupczenie?
Najważniejsze to nie iść w zaparte. Trzeba zobaczyć i uznać swój grzech. Apostołowie dopiero później zrozumieli niektóre słowa Jezusa. Przypomnieli je sobie. Po zmartwychwstaniu. Może właśnie teraz przyszedł taki czas w twoim życiu, by zacząć na nowo budować z Nim relację. Może te rekolekcje albo Wielki Post są właśnie tym momentem.
Wielu uwierzyło w Jego imię, a inni się zbulwersowali. Jaką podejmiesz decyzję?
Dzień 2-Możesz
Kiedy Jezus przyszedł do Nazaretu, przemówił do ludu w synagodze: «Zaprawdę, powiadam wam: Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie. Naprawdę mówię wam: Wiele wdów było w Izraelu za czasów Eliasza, kiedy niebo pozostawało zamknięte przez trzy lata i sześć miesięcy, tak że wielki głód panował w całym kraju; a Eliasz do żadnej z nich nie został posłany, tylko do owej wdowy w Sarepcie Sydońskiej. I wielu trędowatych było w Izraelu za proroka Elizeusza, a żaden z nich nie został oczyszczony, tylko Syryjczyk Naaman». Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwawszy się z miejsc, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na urwisko góry, na której zbudowane było ich miasto, aby Go strącić. On jednak, przeszedłszy pośród nich, oddalił się. (Łk 4, 24-30)
Wczoraj zacząłem głosić rekolekcje wielkopostne w mojej rodzinnej parafii. I dzisiaj taka Ewangelia. Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie. Może w rekolekcjach wcale nie chodzi o to, żeby było miło? Albo żeby coś było mile widziane. 😊 Ma być prawdziwie.
Jezus swoim rodakom mówi prawdę. Kiedy człowiek odkryje jakąś trudną prawdę o sobie, często próbuje za wszelką cenę sam sobie udowadniać, że tak nie jest. Jednak dopiero wtedy, kiedy przestaje się przed nią bronić, przychodzi nawrócenie. Dopiero wtedy można takiemu człowiekowi pomóc. Kiedy taką odkrytą prawdą jest świadomość grzechu, pojawiający się Jezus sprawia, że nie można wobec Niego pozostać obojętnym. Trzeba albo zaakceptować prawdę o sobie i szukać oczyszczenia, albo wyprowadzić go na zbocze swojego życia po to, aby go strącić.
Wdowa z Sarepty w sytuacji zagrożenia życia, okazuje zaufanie Bogu i daje prorokowi Eliaszowi resztki swojego pożywienia. Zaś Naaman, zasłużony generał potężnej armii, jest posłuszny jakiemuś nieznanemu prorokowi z obcego narodu, który nawet nie wyszedł do niego na zewnątrz, aby go przywitać. Właśnie tego Jezus szuka również w naszym życiu. Zaufania, wbrew logicznym przesłankom, wiary i posłuszeństwa Bogu.
Może przed tobą jakieś niełatwe zadanie lub trudna decyzja? Albo jakaś rzeczywistość: bolesna lub nieznana.
Jezus dzisiaj przychodzi do ciebie w tym Słowie. Jest Bogiem. Bardzo cię kocha. Jeśli Go nie przyjmiesz, może się oddalić. Miłość potrzebuje odpowiedzi w wolności. Decyzji. Jezus czeka na ciebie i twoją decyzję. Jesteś wolny. Możesz wszystko.
Dzień 3-(…) bo nie wiesz, co ci wybaczono
Wtedy sługa padł mu do stóp i prosił go: „Panie, okaż mi cierpliwość, a wszystko ci oddam”. Pan ulitował się nad owym sługą, uwolnił go i dług mu darował. Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: „Oddaj, coś winien!” Jego współsługa padł przed nim i prosił go: „Okaż mi cierpliwość, a oddam tobie”. On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu. Współsłudzy jego, widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło. Wtedy pan jego, wezwawszy go, rzekł mu: „Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?” I uniósłszy się gniewem, pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu nie odda całego długu. Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu. (Mt 18, 26-35)
Tak bardzo lubimy mieć rację. Wiedzieć lepiej niż inni. Być najlepszymi, tymi z pierwszych szeregów, których inni cenią, darzą szacunkiem i kłaniają się w pas. No i jeszcze mówią o nas tylko dobrze. A jeśli tak nie jest? Jeśli okazuje się, że nie mamy racji… nie jesteśmy najlepsi… nie wszyscy nas szanują, tak jak byśmy tego chcieli. Co więcej, mają zupełnie inne zdanie niż my. Co wówczas? Otóż wówczas stwierdzamy, że… trzeba walczyć o swoje. Bywa, że o tę rację się spieramy bądź zwyczajnie kłócimy do granic możliwości. Z żoną… sąsiadem… kolegą z pracy… Po kłótni następuje zwykle cisza gniewu. Nikt do nikogo się nie odezwie, bo przecież „miałam//miałem rację”. I tak te spory trwają latami. A diabeł zaciera ręce, jego lodowy tron w naszych sercach jest coraz mocniejszy. Nikt do nikogo nie wyciąga ręki. Mijają jedne rekolekcje… potem drugie… Mijają jedne święta… potem drugie… A my stale milczymy. I w zasadzie nic się nie dzieje. Tylko serce stygnie… gaśnie miłość. Żal do drugiej osoby tkwi w nas i odwraca się przeciwko nam jak bumerang. Zabija naszą miłość. Niekiedy – poruszeni łaską skruchy – nawet próbujemy wybaczyć. Bywa, że w sercu coś drgnie, czujemy gotowość do wybaczenia, ale i tak nie rozmawiamy z tą osobą. „Wybaczam, ale… nie będę z nią rozmawiał”. „Wybaczam, ale… nie chcę mieć z nią nic wspólnego”. Znasz te reakcje? I tak żyjemy niekiedy przez długie lata, nie umiejąc zdobyć się na przebaczenie z serca, a jednocześnie pobożnie powtarzamy Panu Bogu każdego ranka i wieczoru : „(…) i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy…”.
A Bóg mówi dzisiaj bardzo proste, jasne słowa: „Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?
Bóg chce nam wybaczyć wszystko, najgorszy grzech, najtajniejszy zły postępek, tylko prosi: „Przyjdź. Wybaczę ci, wszystkie twoje grzechy. Wszystkie. Nawet te najgorsze, najbardziej wstydliwe. Daruję ci je”. Ileż to razy Bóg cierpliwie pochylał się nad twoim grzechem, obmywał go swoją krwią i cierpiał z powodu twej niewierności. I nigdy nie zmęczył się przebaczeniem. Stale czeka na ciebie…
A ty? Na ile jesteś podobny do Niego? Na ile potrafisz przebaczyć z serca swemu bratu? Potrafisz wybaczyć i nie chować urazy, nie pielęgnować „swojej racji”? Zrezygnować z niej. Mieć cierpliwość dla tej osoby, tak jak Bóg ma ją dla ciebie. Zajrzyj do swojego serca. Zobacz, co ono kryje. Kogo nie chcesz tam wpuścić? Czy kiedykolwiek tak uczciwie zajrzałeś do swojego wnętrza i zobaczyłeś, co zostało ci wybaczone? Co miłosierny Bóg obmył swoją krwią i uśmiercił na krzyżu, abyś ty żył?